Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 11
Pokaż wszystkie komentarzeSpadek frekwencji z zawodach nie ma nic wspolnego z tzw. kryzysem, bo w offroadzie jezdzi coraz wiecej ludzi. Tyle ze tych ludzi odstrasza biurokracja, formalne wymogi, opłaty, licencje i takie tam. Jak juz mam chwile czasu na posmiganie w weekend to wolę jezdzic, a nie szarpać sie i to za własne pieniadze z jakimiś dzialaczami.
OdpowiedzDokładnie, artykuł pokazuje też pośrednio dlaczego naród polski nie przepada za motocyklistami, szczególnie jeżdżącymi w offroadzie. Brak masowych imprez tego typu powoduje że całe towarzystwo jeździ na dziko - a to po górskich szlakach, a to po leśnych drogach, a to panu Rolnikowi po burakach albo ziemniakach budząc tym samym wrogie nastawienie u napotkanych niemotocyklistów. Mam wrażenie że zawody organizowane przez różne tzw. "związki" skupiają w sobie elitę i kasiaste zespoły ze sponsorami + całą masę działaczy itp a przy tym są dość hermetyczne i słabo rozreklamowane wśród ludności niemotocyklowej. Kilka tego typu naprawdę masowych imprez pokazałoby że nie potrzebne są wypasione tory, budżety i najnowsze modele motocykli żeby jeździć i dawać w terenie naprawdę ostro, wielu chłopaków mogłoby się legalnie i za nieduże pieniądze wyjeździć a widzowie na pewno też byliby zadowoleni i patrzyli trochę łaskawszym okiem na motocyklistów, szczególnie że kibicowaliby swoim chłopakom z sąsiedztwa, których często gęsto ganiali wcześniej grabiami itp... pozdrawiam
OdpowiedzI tak, i nie. Są osoby, które zawsze będą wolały jeździć po ścieżkach, polach i rezerwatach. Trochę to przykre, ale tak jest i nie mamy na to wpływu. Ala masz 100% rację, że wiele osób chciałoby pojeździć w dobrze zorganizowanych, dużych zawodach. I jest sporo imprez amatorskich, na których jeszcze nikt łapy nie położył. Ale, z wielu różnych względów, często nadal na tych imprezach wymaga się kosmicznych rzeczy, jak homologowane kaski czy badanie lekarskie. Jest to oczywiście bezsensowne. I tu kolejne "ale" - organizatorzy, nawet imprez niepodlegających pod macki związków, zmuszeni są do dbania o własny zadek. Z prostej przyczyny, jeżeli ktoś sobie coś poważnego w trakcie eventu zrobi, winę ponosi organizator. Dlaczego dorosłe osoby uprawiające stosunkowo niebezpieczny sport nie mogą być odpowiedzialne za siebie? Tego nie wiem. I okej, motocykl wpadający w grupę kibiców jest sprawą ciężką do rozstrzygnięcia. Na pewno jednak można sobie z tym tak poradzić, żeby organizatorzy nie musieli bać się o konsekwencję, tym samym wymagać spełnienie niepotrzebnych warunków bezpieczeństwa, ostatecznie zmniejszając frekwencję. Jak widać, problem jest złożony. p.s. Wnioskuję z Twojego nick'u, że jesteś z Dolnego Śląska. W przyszłym roku, w ramach odpoczynku od cross country, będzie najprawdopodobniej zorganizowana seria oparta na zasadach endurosporintu - w ramach wspierania lokalnych organizatorów, polecam wystartować.
Odpowiedz